Historia Sanktuarium Chrystusa Króla w Świnoujściu

Kościół pw. Chrystusa Króla jest najstarszym spośród zachowanych w lewostronnej, uznamskiej części miasta. Dawniejsze dzieje świątyni można odnaleźć w wydawnictwach niemieckojęzycznych oraz w dokumentach. Niewątpliwie najciekawszym był dokument przechowywany w kuli wieńczącej wieżę kościelną, który wydobyty został w trakcie generalnego remontu dachu i wieży w 1981 roku. Dokument ten, zawiera wiele informacji o tym kościele, jak również o jego poprzedniku, małym kościółku w wiosce Westswine, znajdującej się niegdyś na obszarze obecnego Świnoujścia.

Dla osiedlających się w nowopowstającym mieście wiernych mały i oddalony od nowego osiedla kościółek w Swine był zbyt ciasny i ubogi, stąd też starania o jego rozbudowę lub budowę nowego podejmowano od 1747 roku. Doraźne przebudowy na wiele się nie zdały i w kilka lat potem zdecydowano o budowie nowego kościółka. Zanim do niej doszło, upłynęło jeszcze wiele czasu. Rozwijająca się gmina wyznaniowa była zbyt mała i zbyt uboga, nadto w wypadku miasta królewskiego, jakim Świnoujście było, takie wydatki pokrywane były ze szkatuły królewskiej. Panujący wówczas Fryderyk II do rozrzutnych nie należał, a i ze względu na prowadzone wojny, wolną gotówką nie dysponował. Nagabywany w tej sprawie w 1779 roku władca wręcz zganił namolnych według niego świnoujścian słowami: „są przecież inne ważniejsze potrzeby, które w pierwszym rzędzie załatwione być muszą. Świnoujscy mieszczanie winni dlatego być spokojni, mieć cierpliwość i Jego Królewskiemu Majestatowi, nie od razu ze wszystkim się uprzykrzać.”

Na jakiś czas, przystopowało to pukanie do królewskiego skarbca i dopiero po śmierci wielkiego, ale niezbyt rozrzutnego Fryderyka II, jego następca Fryderyk Wilhelm II, był łaskawszym i w 1786 roku na ten cel zadysponował kwotę 12000 talarów. Po pewnym czasie dołożył jeszcze kolejne 2300 talarów. Społeczność miasta do tej sumy zdołała uzbierać ponadto 3600 talarów. Była to już suma wystarczająca do rozpoczęcia budowy. W tej sytuacji król zobowiązał berlińskiego budowniczego Davida Gilly do zaprojektowania świątyni i pokierowania jej budową. W 1788 r. D. Gilly przybył do miasta, by szczegółowo wyznaczyć miejsce dla kościoła na zarezerwowanym już wcześniej placu i rozpocząć prace.

Zgodnie z obyczajem, na udekorowanym placu budowy, przy udziale duchownych, władz miasta i licznie zgromadzonych wiernych rozpoczęto budowę. Prace mimo wielu problemów wynikających z rodzaju podłoża (piasek i płytkie wody gruntowe) przebiegały szybko i sprawnie i już 9 września 1792 r. nastąpiło uroczyste poświęcenie nowej świątyni i pierwsze w niej nabożeństwo. Odprawił je miejscowy pastor Johann Friedrich Gottlob Kastner. Uroczystość odbyła się przy udziale niemal wszystkich ówczesnych mieszkańców miasta, a także gości z sąsiedniego Ahlbecku. Sprawiedliwie powiedzieć trzeba, że nie była to budowla piękna. Prosty budynek bez wieży, ze spadzistym, krytym czerwoną dachówką dachem. Żyjący w Świnoujściu w I połowie XIX wieku pisarz Theodor Fontane określił go po prostu jako „wielką szopę z wysokimi oknami”. Inni porównywali go do magazynu wojskowego, albo jak w 1872 roku napisał kronikarz nazwiskiem C.H. Koch: „Kościół został zbudowany w czasach kiedy styl budowania nie znajdował żadnego zrozumienia. Nie posiada on wieży i na zewnątrz swym wyglądem przypomina więzienie”. Ale o gustach, szczególnie osób panujących i do tego jeszcze fundatorów, dyskutować nie należy.

Po rozbiórce kościoła w Westswine, niektóre elementy jego wyposażenia m.in. rzeźby przedstawiające Madonnę, św. Jana Apostoła oraz postać nieznanego biskupa, pochodzące prawdopodobnie z końca XV wieku, przeniesiono do nowej świątyni. Z biegiem czasu skromna budowla wyposażona została w organy. Pod sufitem zawisł model statku. Historię tego wotum i organów opowiemy osobno, bo na to zasługują. W latach 1844 – 45 zbudowany został nowy dom parafialny naprzeciw kościoła w miejscu, gdzie obecnie stoi narożny wieżowiec. Było to konieczne jako, że Świnoujście stało się siedzibą parafii i to sporej.

W miarę jak miasto rozrastało się, stawało się modnym kurortem, coraz częściej zwracano uwagę na szpetną bryłę królewskiej darowizny. Starania o zebranie potrzebnej kwoty podjął wielce zasłużony dla miasta pastor Steinbrück, a po jego śmierci pastor Wiesener. Przez szereg lat organizowano dobrowolne zbiórki, loterie, gromadzono darowizny. W 1881 roku można było przystąpić do prac, którymi kierował rządowy mistrz budowlany z Berlina Schofer. Do planu przezeń przedłożonego, dołączone było objaśnienie przedsięwzięcia: „Parafialny kościół w Świnoujściu jest pozbawioną stylu, użytkową budowlą z ubiegłego stulecia. W planie są zaprojektowane prace, które są niezbędne i które tej budowli piękno i godność chrześcijańskiego domu bożego odpowiednio stworzą”. No i faktycznie dokonano gruntownej przebudowy.

Budowli nadano charakter świątyni chrześcijańskiej przez ustawienie ołtarza w osi budynku, umieszczenie go w niszy ołtarzowej, odpowiednie rozmieszczenie nowych stalli, zmianę oświetlenia. Na zewnątrz, świątynia uległa znacznej zmianie w wyniku dobudowania pięknej, lekkiej w rysunku, krytej łupkiem wieży. Stała się ona bardzo ładnym akcentem, górującym nad centrum miasta. Zmieniony został również kształt dachu i jego pokrycie. Budynek został otynkowany, a jego główne linie architektoniczne nawiązujące do stylu świątyń średniowiecznych, zaakcentowane zostały czerwoną paloną cegłą. Niemal w całości, prace budowlane wykonane zostały przez miejscowych rzemieślników. Przebudowa stała się okazją do zainstalowania na wieży czterech nowych dzwonów, odlanych przez szczecińską firmę Voss. Także stary, jednotarczowy zegar kościelny, który bił tylko co pół godziny, zastąpiony został nowym, czterotarczowym mechanizmem, wybijającym kwadranse, wykonanym przez znakomitą berlińską firmę Rochlitz. Przebudowa trwała od 13 czerwca do 20 września 1881 r. Tempa robót, zważywszy na ich zakres, nawet dzisiaj można by gratulować. Przez czas jej trwania, nabożeństwa odbywały się w auli pobliskiej szkoły żeńskiej.

W 1906 r. po uzyskaniu znacznej finansowej darowizny, przekazanej testamentem przez panią konsul Heyse, kościół wyposażono w nowe ławki, odnowiono podłogi, pomalowano ściany. Przebudowano też wejście południowe, dodając mu przedsionek tzw. wiatrołap. Szczególnie miłą zmianą dla wiernych, był nowy obraz ołtarzowy, kopia znanego malowidła „Umierający w Panu” pędzla monachijskiego malarza Bruno Piglheima, którą na podstawie oryginału przechowywanego w berlińskim Muzeum Narodowym, wykonała znana malarka Gertruda Scheu. Pełny blask uzyskały też odrestaurowane trzy figury z drewna lipowego, które przywędrowały tu z dawnego kościółka w Swine. Zdobiący kościół obraz Chrystusa, autorstwa Steinhausena, został podarowany przez mierniczego prowincjonalnego Dischlera. W tym samym roku w świątyni, z racji tego, że służyła ona wyznawcom protestantyzmu, wstawiono wyrzeźbiony w dębowym drewnie posąg Marcina Lutra wysokości 130 cm, replikę figury z katedry w Worms.

Przez kilkadziesiąt następnych lat, zmieniło się niewiele. W czasie I wojny światowej dzwony zostały oddane na przetopienie, ze względu na brak surowców strategicznych w prowadzącym wojnę kraju. Poza tym jednak ani amerykański nalot z 12 marca 1945 r., ani działania lotnictwa rosyjskiego nie spowodowały większych szkód. Wybuchy bomb uszkodziły niektore witraże i zerwały nieco płyt kryjących dach. W tym stanie świątynia dotrwała do 5 maja 1945 roku, kiedy to miasto zostało zajęte przez Armię Czerwoną. Opuszczony kościół w następnych miesiącach uległ dalszej dewastacji. Zniszczony został mechanizm zegara z kościelnej wieży, z wnętrza kościoła poginęły niektóre drewniane części wyposażenia, m.in. także ławki. Niewykluczone, że zimą zostały zabrane na opał.

Na przełomie 1945 i 46 r., po przejęciu miasta przez polskie władze administracyjne, nastąpił powolny, ale nieustający napływ polskich osadników katolików. Kościołem Chrystusa Króla wciąż administrował niemiecki pastor i odbywały się tu nabożeństwa, dla stale zmniejszającej się liczebnie ludności niemieckiej. Taki stan rzeczy trwał niemal do końca 1950 roku. Od tego momentu świątynia stała się kościołem filialnym parafii katolickiej. Przez kolejne dwadzieścia lat niewiele można było zrobić dla kościoła Chrystusa Króla. Ówczesne władze, ze względów ideologicznych, nie były zainteresowane remontem. Tym bardziej, że kościół był jedynie filialnym. Wydano zgodę na wykonanie tylko niezbędnej naprawy niszczejącej wieży, oraz na prezbiterium.

Sytuacja zaczęła się zmieniać radykalnie dopiero w latach 70., w związku z zachodzącymi przemianami politycznymi w kraju. Wyznacznikiem zmian była decyzja księdza biskupa Jerzego Stroby, pierwszego ordynariusza diecezji szczecińsko-kamieńskiej z 28 maja 1973 roku, o utworzeniu w Świnoujściu nowej parafii przy kościele Chrystusa Króla. Jej pierwszym proboszczem 2 lipca 1973 r. został, ksiądz Stanisław Szwajkosz. Po przybyciu do miasta, nowy ksiądz bardzo energicznie wziął się do pracy. Wiedząc, że ówczesna plebania przy ulicy Piastowskiej jest stanowczo za mała dla dwóch parafii, uzyskał 10 kwietnia 1974 roku zgodę na budowę nowego domu parafialnego w centrum miasta, w bezpośredniej bliskości kościoła Chrystusa Króla.

Po zatwierdzeniu projektu przez władze państwowe, wiosną następnego roku ruszyła budowa. Prace, z pomocą wiernych, przebiegały bardzo szybko, gdyż do jesieni zostały wzniesione mury, rozpoczęto wykańczanie dachu oraz montaż instalacji wewnętrznych: gazu, prądu i centralnego ogrzewania. Tajemnica sukcesów budowlanych proboszcza tkwiła w tamtych trudnych czasach m.in. w tym, że w poszukiwaniach materiałów i wykonawców wspierali go najczęściej po cichu, szefowie i zaopatrzeniowcy miejscowych przedsiębiorstw budowlanych i przemysłowych. W początkach maja 1977 roku grupa księży ostatecznie opuściła plebanię przy ul. Piastowskiej i przeniosła się do nowego domu parafialnego. Mniej więcej w tym samym czasie pracę podjęło biuro parafialne, początkowo znajdujące się w zakrystii kościoła, a z czasem przeniesione do nowej plebanii, gdzie znajduje się do dzisiaj.

Po zakończeniu prac budowlanych, ksiądz Szwajkosz rozpoczął starania o zgodę na remont kościoła. Uzyskał ją 14 kwietnia 1981 roku, ale nie było mu dane przystąpić do prac. Decyzją biskupa ordynariusza został on przeniesiony do Szczecina. Do miasta przybył nowy ksiądz, Jan Szczepańczyk, kanonik gremialny szczecińskiej Kapituły Katedralnej. W niespełna pół roku później w kraju wprowadzono stan wojenny, liczne kontrole objęły również świnoujskie kościoły i księży. Nowy proboszcz mimo grożących mu konsekwencji, podjął się uroczystego poświęcenia sztandaru NSZZ „Solidarność” przy Zarządzie Portu. Na czas stanu wojennego sztandar ukryty został na terenie domu parafialnego. Mimo stanu wojennego, kontynuowano remont kościoła. W pierwszej kolejności w lipcu 1982 roku, przystąpiono do remontu generalnego kościelnej wieży z 1881 roku. Prace wykonała grupa sześciu górali z Limanowej, wręcz artystów w swoim fachu. Wymieniono wszystkie przegniłe elementy konstrukcji drewnianej, a wieżę pokryto blachą miedzianą. Równocześnie podjęto starania o zdobycie blachy na dach kościoła, co nie bez trudu załatwiono z poparciem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Remontowi poddano wnętrze kościoła, które zapełniło się lasem rusztowań. Zostały usunięte drewniane balkony na dwóch poziomach, na ich miejsce powstał jeden balkon żelbetonowy. Rozebrano też stare prezbiterium, w miejsce którego wybudowano nowe, większe, z tryptykiem zaprojektowanym przez profesora Szymskiego. Gruntownie wyremontowano również organy, których prospekt otrzymał nową szatę. Wykonano też nowy sufit kasetonowy, w okna wstawiono witraże. Na uwagę zasługuje fakt, że wszystkie prace remontowo-budowlane wykonywane były bez przerwy w działalności kościoła. Największym utrudnieniem dla wiernych były tumany kurzu z rozbiórek balkonów i ze zbijanych starych tynków. Na początku 1988 roku, wykonano również nową elewację zewnętrzną i zagospodarowano plac wokół świątyni.

W czerwcu 1988 roku nowym proboszczem parafii Chrystusa Króla został ksiądz Kazimierz Sasadeusz, który doprowadził remont świątyni do końca. W 2001 roku wstawiono nowe witraże, założono nową posadzkę z granitu w kościele i na balkonach, a w prezbiterium piękną posadzkę z białego marmuru. Świątynia wzbogaciła się także o nowy ołtarz główny z pięknym tabernakulum, dwa ołtarze boczne, ambonkę i chrzcielnicę. Kościół Chrystusa Króla zaczął pełnić rolę parafii farnej.

Po 27 latach wytężonej pracy duszpasterskiej ks. Sasadeusz przeszedł na emeryturę, pozostając w parafii, a na proboszcza powołany został ks. Bogusław Gurgul. I znowu rozpoczął się okres remontów, wymuszony m.in. przez konserwatora zabytków, który wskazał na konieczność wymiany tynków betonowych na oddychające – wapienne oraz naprawę i konserwację konstrukcji dachowej. Nowy proboszcz, korzystając z okazji, uzyskał zgodę na przeprowadzenie również pewnych prac wewnątrz świątyni: wymieniono oświetlenie całego wnętrza na LED-owe (styczeń 2016), rozbudowano i pięknie ozdobiono boczne ołtarze (lipiec 2016), utworzono także cztery boczne kapliczki, wyburzono część balkonów oraz wymieniono balustrady betonowe na drewniane. Te ostatnie zmiany otworzyły przed prezbiterium przestrzeń, która dotychczas była mocno przytłoczona, a drewniane balustrady nadały betonowej konstrukcji balkonów nieco lekkości. Prace znalazły swój koniec w marcu 2018 r.

W 2021 roku, po kolejnej akceptacji konserwatora zabytków, zamówiono nową nastawę ołtarzową z umieszczonymi na niej figurami św. Andrzeja Boboli, św. Jose Sancheza del Rio i centralnie ustawioną figurą Chrystusa Króla. W 2022 roku stary tryptyk zdemontowano, a nowy ołtarz zamontowano. Wyposażenie prezbiterium uzupełniono także o nowe stalle, dopasowane w stylu do nastawy ołtarzowej.

14 lutego 2022 roku decyzją Księdza Arcybiskupa Andrzeja Dzięgi Metropolity Szczczecińsko-Kamieńskiego kościół parafialny pw. Chrystusa Króla w Świnoujściu został ustanowiony Sanktuarium Chrystusa Króla, a jego proboszcz, ks. Bogusław Gurgul, mianowany Kustoszem Sanktuarium.

Organy Steinmeyer’a z 1927 r.

Niegdyś dumą każdego kościoła, poza dzwonami, były organy. Nie inaczej było ze świnoujskim kościołem p.w. Chrystusa Króla. Wyposażenie wnętrza świątyni nie zachwycało i, nawet jak na skromne protestanckie kościoły, straszyło w środku pustką. Najbardziej jednak raził brak organów, wówczas symbolu solidnej, zamożnej gminy protestanckiej. Z bliżej nieznanych pobudek, w 1803 roku pewien szczeciński kupiec Karl Maanss, okazał niespodziewaną hojność i ufundował kościołowi organy. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale należy przyznać, że były to raczej organki a nie organy – instrument mały, niepozorny i dość prymitywny. Najgorsze jednak było to, że brzmienie jego było nad wyraz jadowite i wierni użalali się, że przy jego wtórze śpiew jest niemożliwy.

W trzydzieści lat później, gdy parafią administrował doskonały duszpasterz, a jednocześnie nader zapobiegliwy gospodarz, wspomniany już wcześniej pastor Steinbuck, uzbierana została również odpowiednia kwota, która umożliwiła zlecenie szczecińskiej firmie Grünberga, budowę nowych organów. W 1834 roku zabrzmiał wreszcie w murach świnoujskiej świątyni instrument nowy, większy i nie fałszujący. Organy te wtórowały nabożnym śpiewom wiernych aż do 1927 roku, kiedy to zastąpione zostały instrumentem nowej generacji, dużym 31. rejestrowym, zbudowanym przez znakomitego organomistrza Steinmeyera z Gettingem z dalekiej Bawarii. Kosztowały one znaczącą w owym czasie kwotę 24 000 marek. Szczęśliwie instrument przetrwał II wojnę światową i do dziś znajduje się w świnoujskim kościele.

O perypetiach, związanych z tym instrumentem we współczesnych czasach, opowiadał Henryk Kendziur-Odon. Ten inżynier architekt z duszą artysty, znawca i miłośnik sztuki sakralnej w 1987 roku dokonywał oględzin organów i znalazł je w stanie godnym pożałowania. Prospekt organowy, bogato niegdyś zdobiony, był praktycznie ruiną. Rzeźbione rozety i palmety zachowały się tylko szczątkowo. Konsultujący, realizowane wówczas w kościele prace, wybitny specjalista prof. dr hab. Szymski sugerował nawet konieczność likwidacji organów i zakup nowych. Były to raczej lata chude, więc ówczesny proboszcz, ksiądz kanonik Jan Szczepańczyk stanął wobec trudnego dylematu. Ostatecznie zwyciężyło umiłowanie staroci i oszczędność – podjęto decyzję o renowacji 60. letniego instrumentu. Remontu i konserwacji, a także odnowy prospektu dokonał Jerzy Kendziur-Odon. Praca była żmudna i niełatwa, przy tym wykonywana „po partyzancku” – nieoficjalnie. Doskonały efekt widzimy do dziś.

Kolejnego remontu instrumentu podjął się w 1992 roku Wiesław Worach – organista kościelny. Przez lata doprowadził go do takiego stanu, że już w 1998 roku jesienią odbyły się trzy koncerty organowe. Brzmienie tego zabytkowego instrumentu i zainteresowanie muzyką organową sprawiły, że wiosną 1999 roku rozpoczął się w kościele Chrystusa Króla cykl koncertów Świnoujskie Wieczory Organowe, I Festiwal Muzyczny w wykonaniu znakomitych organistów z kraju i zza granicy.

Organy jednak wymagały generalnego remontu. Gospodarz świątyni, wielki miłośnik muzyki organowej, ksiądz dziekan Kazimierz Sasadeusz zdecydował, że z uwagi na znakomitych, wybitnych artystów, występujących podczas Festiwalu, także organy muszą grać doskonale i, dzięki ofiarności parafian tego kościoła i koncertowej publiczności, w 2001 roku przeprowadzono generalny, bardzo kosztowny remont zabytkowych organów, by następne pokolenia organistów mogły cieszyć się mistrzowskim instrumentem.

Opis techniczny organów (dane na podst. musicamsacram.pl):
BudowniczyOpusRok zakończenia budowyStan instrumentu
G. F. Steinmeyer14611927Bardzo dobry
Liczba głosówLiczba klawiaturTraktura gryTraktura rejestrów
302+Ppneumatycznapneumatyczna
Manuał IManuał IIPedał
1. Bordun 16′1. Flet łagodny 16′1. Pryncypałbas 16′
2. Pryncypał 8′2. Pryncypał rogowy 8′2. Subbas 16′
3. Gamba 8′3. Aeolina 8′3. Echobas 16′
4. Gemshorn 8′4. Vox coelestis 8′4. Oktawbas 8′
5. Dolce 8′5. Flet kryty 8′5. Cello 8′
6. Flet rurkowy 8′6. Flet pusty 8′6. Fletbas 8′
7. Oktawa 4′7. Fugara 4′7. Chorałbas 4′
8. Flet minor 4′8. Flet trawers 4′8. Puzon 16′
9. Kwinta szum. 2 2/3′9. Flautino 2′
10. Cymbel 4x10. Sesquialtera 2 ch.
11. Trąba 8′11. Mixtura 2-3 ch.
12. Obój 8′

Korweta – model statku z 1813 r. – wotum wdzięczności

Prawdziwą ozdobą świnoujskiego kościoła Chrystusa Króla, przypominającą o morskim charakterze miasta, jest zawieszony model statku – korwety. W kościołach nadmorskich miejscowości tego rodzaju wota nie należą do rzadkości. Model taki jest zwykle darem kapitana lub armatora statku w podzięce za uratowanie życia żeglarzy i statku. Zdarzało się , że znajdujący się w opałach szyprowie ślubowali, iż po szczęśliwym z morza powrocie, złożą kościołowi w rodzinnej miejscowości dziękczynną ofiarę. Bardzo często ofiarodawca zawieszał w kościele wyobrażenie swego statku.

Z korwetą, zawieszoną w świnoujskim kościele, była jednak całkiem inna historia. W okresie wojen napoleońskich i zarządzonej przez Napoleona blokady portów kontynentalnych dla towarów angielskich (lata 1806 – 1813), pewien młody hamburski kupiec, a jednocześnie właściciel statku, Chrystian Heins, został zatrzymany przez francuskich kaprów. Postawiono mu zarzut, chyba słuszny, łamania blokady kontynentalnej i w związku z tym odprowadzono do portu Bordeaux. Wraz z wieloma innymi niemieckimi statkami i szyprami przez wiele miesięcy hamburski żeglarz setnie nudził się w przymusowej bezczynności. Nieraz miał wielką ochotę zostawić statek i czmychnąć do rodzinnego portu, ale oznaczałoby to utratę statku. Wraz z internowanym również bratem, skracali sobie godziny nudy wykonując model statku. Brat Christiana, cieśla okrętowy i tzw. „złota rączka”, zdecydował że wykonają makietę okrętu wojennego. O model nie musieli się trudzić, przecież cała flotylla francuskich okrętów cumowała w tym samym porcie. Przez wiele miesięcy, dużym nakładem pracy i cierpliwości powstawała miniatura francuskiej korwety.

Nie samą pracą człowiek jednak żyje. Hamburski szyper, chociaż był już mężczyzną dojrzałym, po trzydziestce, pozostawał w stanie bezżennym. Nic więc dziwnego, iż tematem rozmów braci była wolność i oczywiście wymarzona, piękna, wierna i gospodarna żona. Gdy model był już gotów, szyper przyrzekł ofiarować model kościołowi, w którym poślubi wymarzoną oblubienicę.

Dopiero jednak w 1813 roku po klęsce Napoleona, wolny wreszcie szyper Chrystian Heins mógł się wybrać w pierwszy handlowy rejs. Z Francji wypłynął z ładunkiem czerwonego wina. Portem docelowym było całkowicie mu nieznane Świnoujście. Bywałemu w świecie żeglarzowi port ukazał się lichy. Pustawe nabrzeża, rzadko rozrzucone , małe domy, piaszczyste, pełne dołów i błota ulice, kilka podławych tawern. Ładunek rozładowywano niespiesznie, była więc okazja do nawiązania towarzyskich znajomości. Nie było to trudne, jako że było wówczas w zwyczaju, zapraszanie do tzw. dobrych domów, przybywających z dalekich portów i mórz kapitanów statków, jako honorowych gości i atrakcję nudnawych nieco wieczorów.

Tym sposobem szyper Chrystian Heins trafił do gościnnego salonu właściciela firmy handlującej kawą i herbatą – Martina Wagnera. Otoczony kręgiem zaciekawionych słuchaczy, opowiadał o trudach żeglugi, o długich miesiącach i latach przymusowego pobytu we Francji, o tamtejszych ludziach i zwyczajach. Już pierwszego wieczora zauważył, iż wyjątkowo uważnie , z wypiekami na całkiem ślicznej buzi, słucha jego opowieści córka gospodarza, trojga imion Hanna Charlotte Dorothea Wagner. Sercu starego kawalera to zainteresowanie miłym było , niż więc dziwnego, że doszło do drugiej, trzeciej i następnej wizyty, a potem to już rozkochany z wzajemnością szyper oświadczył się o rękę Dorothey. Oświadczyny, tak przez nadobną pannę, jak i jej rodzica przyjęte zostały nader życzliwie. Dokładnie 28 lipca 1814 roku w świnoujskim kościele odbyła się ceremonia zaślubin. Z zapisów w księdze kościelnej dowiedzieć się można było, że pan młody urodził się w miejscowości Stade i w chwili ożenku miał ukończone 37 lat. Jego żona była o 15 lat młodsza.

Wierny swemu przyrzeczeniu oblubieniec, za pozwoleniem uradowanego pastora, zawiesił w kościele model statku, nazywając go „vergissmannicht”, co oznacza „nie zapomina się”. Para młoda wyjechała do Hamburga i z pewnością żyli długo i szczęśliwie. Poznali się wszak, pokochali i pobrali w szczęśliwym mieście Świnoujście.

A jakie losy spotkały model statku? Działania II wojny światowej oszczędziły żeglarskie wotum. Tyle, że w 1945 r. jesienią, opiekujący się modelem parafianin, przed wysiedleniem zdjął z jego rufy hikorową tabliczkę z imieniem fundatora, pięknie złotą farbą na czarnym tle wypisaną, oraz dokument umieszczony w luku statku w końcu XIX w. Przedmioty te zabrał ze sobą. W terminie późniejszym modelem opiekowali się już polscy parafianie. I tak przetrwał on do naszych czasów budząc swą obecnością zachwyt i zaciekawienie. Aliści historia ta jeszcze się nie skończyła.

W 1959 roku we Flensburgu utworzono tzw. Świnoujskie Archiwum. Gromadzone tam były przez byłych mieszkańców Świnoujścia zachowane dokumenty, zdjęcia i pamiątki. Do tego archiwum tabliczkę i dokument ze statku przekazał ten sam człowiek, który zdjął je z modelu. Dzięki działaniom dra Józefa Plucińskiego udało się przedmioty odzyskać i podczas Dni Morza w 2004 roku, uroczyście umieścić w pierwotnym miejscu.

Po dokonaniu odpowiednich prac konserwacyjnych, stary dokument włożony został w kapsułę wraz z nowym okolicznościowym dokumentem. Głosił on, że dokumenty oraz tabliczkę z modelu, zwraca się na ręce księdza prałata Kazimierza Sasadeusza, gospodarza tej parafii. Mosiężną kapsułę z dokumentami oraz tabliczkę z imieniem twórcy modelu Chrystiana Heinsa na prośbę księdza prałata Sasadeusza umieścili w modelu marynarze świnoujskiego garnizonu Marynarki Wojennej.

Comments are closed.