Historia
W krajobraz współczesnego Świnoujścia wpisanych jest już kilka świątyń, stanowiących centra życia duchowego mieszkańców. Kościołem najstarszym w lewobrzeżnej części miasta, spośród zachowanych, jest ten, stojący w centrum miasta – kościół p.w. Chrystusa Króla.
Najciekawszy dokument opisujący historię naszej parafii został odnaleziony w trakcie generalnego remontu dachu i wieży w 1981 roku. Dokument ów znajdował się w kuli wieńczącej wieżę kościelną i zawierał wiele informacji o tym kościele, jak również o jego poprzedniku, małym kościółku w wiosce Westswine, znajdującej się niegdyś na obszarze obecnego Świnoujścia. Data założenia tamtego kościoła nie jest znana, ale najstarsze wzmianki wspominające o kościele w Zwune pochodzą z 1336 roku. Z zachowanych opisów wynika, że pierwsza budowla miała wymiary 12 x 7 m (!) i posiadała niewielką wieżę i dzwony. W wyniku zubożenia i wyludnienia wioski w 1629 roku kościół parafialny został przydzielony do parafii Karsibór.
Poźniejszy rozrost wioski i napływ mieszkańców spowodował podjęcie w 1747 roku starania o jego rozbudowę. Ponieważ mieszkańcy nie byli na tyle bogaci, aby udźwignąć samodzielnie ciężar sfinansowania takiej inwestycji, zwrócili się do ówcześnie panującego Fryderyka II o pomoc finansową. Monarcha ten był jednak znany ze swego skąpstwa i mieszkańcy Świnoujścia musieli czekać aż nastaną rządy bardziej hojnego Fryderyka Wilhelma II, aby otrzymać kwotę 12 tyś. talarów na modernizację kościoła. Uroczyste poświęcenie nowej świątyni nastąpiło 9 września 1792 roku. Nadal nie była to świątynia, która zachwycała swoim wyglądem i rozmiarami, ale na ówczesne czasy spełniała postawione przed nią zadania. W 1881 roku dobudowano wieżę, przebudowano wejście oraz odlano zamówione u Vosse cztery dzwony. W późniejszym okresie wyposażono kościół w organy i zegar na wieży. W latach 1844-45 zbudowano dom parafialny.
W roku 1881 pastor Steinbuck zebrał wystarczające fundusze pozwalające na kolejną przebudowę, mająca na celu nadanie charakteru świątyni chrześcijańskiej poprzez ustawienie ołtarza w osi głównej budynku, zmianę oświetlenia, oraz na otynkowanie zewnętrznej części kościoła. Większość prac przy tej przebudowie została wykonana przez miejscowych rzemieślników.
W 1906 za sprawą wielkiej darowizny finansowej kościół wzbogacił się o nowe ławki, odnowione podłogi i pomalowane ściany. Przebudowane zostało również wejście południowe, któremu dodano przedsionek. Od tej pory wierni mogli również podziwiać nowy obraz ołtarzowy , kopię znanego malowidła „Umierający w Panu”.
Po II wojnie światowej kościół przez jakiś czas był pozbawiony opieki. Dopiero w 1946 roku ówczesny proboszcz świnoujskiej parafii podjął starania o przekazanie świątyni do dyspozycji kościoła katolickiego, co udało się osiągnąć w 1947 roku. Pomimo to jeszcze w 1950 roku odprawiane były w nim nabożeństwa przez protestanckiego pastora.
Oficjalnie Rzymskokatolicka Parafia p. w. Chrystusa Króla została erygowana 28 maja 1973 roku przez pierwszego biskupa szczecińsko – kamieńskiego Jerzego Strobę. Ksiądz proboszcz nowej parafii rozpoczął starania o budowę domu parafialnego. Dnia 16 czerwca 1975 roku zatwierdzono plan realizacyjny i otrzymano pozwolenie na budowę. Przy kościele wybudowano wówczas także nową zakrystię i salki katechetyczne. Wszystkie prace przebiegały bardzo sprawnie i dzięki temu budowę ukończono w 1977 roku.
Kolejny duży remont kościoła przeprowadzono w latach 1982 – 1986, kiedy to wyburzono drewniane dwukondygnacyjne balkony, a na ich miejscu zbudowano jednopoziomowe żelbetonowe. Kościół zyskał nowy, kasetonowy strop, powiększono też absydę. Przeprowadzono remont dachu i wieży kościelnej, a następnie pokryto je blachą miedzianą. W prezbiterium umieszczono nowy tryptyk.
Kolejna modernizacja to rok 2001, kiedy to świątynia wstawiono nowe witraże, założono nową posadzkę z granitu w kościele i na balkonach, a w prezbiterium piękną posadzkę z białego marmuru. Świątynia wzbogaciła się także o nowy ołtarz główny z pięknym tabernakulum, dwa ołtarze boczne, ambonkę i chrzcielnicę.
Organy
Niegdyś dumą każdego kościoła, poza dzwonami, były organy. Nie inaczej było ze świnoujskim kościołem p.w. Chrystusa Króla. Wyposażenie wewnętrzne świątyni nie zachwycało i nawet jak na zwykle skromne protestanckie kościoły straszyło w środku pustką, najbardziej jednak raził brak organów, wówczas symbolu solidnej, zamożnej gminy protestanckiej. Z bliżej nieznanych pobudek, w 1803 roku pewien szczeciński kupiec Karl Maanss, okazał niespodziewaną hojność i ufundował kościołowi organy. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale należy przyznać, że były to raczej organki a nie organy – instrument mały, niepozorny i dość prymitywny. Najgorsze jednak było to, że brzmienie jego było nad wyraz jadowite i wierni użalali się, że przy jego wtórze śpiew jest niemożliwy.
W trzydzieści lat później, gdy parafią administrował doskonały duszpasterz, a jednocześnie nader zapobiegliwy gospodarz, wspomniany już wcześniej pastor Steinbuck, uzbierana została również odpowiednia kwota, która umożliwiła zlecenie szczecińskiej firmie Grünberga, budowę nowych organów. W 1834 roku zabrzmiał wreszcie w murach świnoujskiej świątyni instrument nowy, większy i nie fałszujący. Organy te wtórowały nabożnym śpiewom wiernych aż do 1927 roku, kiedy to zastąpione zostały instrumentem nowej generacji, dużym 31. rejestrowym, zbudowanym przez znakomitego organomistrza Steinmeyera z Gettingem z dalekiej Bawarii. Kosztowały one znaczącą w owym czasie kwotę 24 000 marek. Szczęśliwie instrument przetrwał II wojnę światową i do dziś znajduje się w świnoujskim kościele.
O perypetiach, związanych z tym instrumentem we współczesnych czasach, opowiadał Henryk Kendziur – Odon. Ten inżynier architekt z duszą artysty, znawca i miłośnik sztuki sakralnej w 1987 roku dokonywał oględzin organów i znalazł je w stanie godnym pożałowania. Prospekt organowy, bogato niegdyś zdobiony, był praktycznie ruiną. Rzeźbione rozety i palmety zachowały się tylko szczątkowo. Konsultujący, realizowane wówczas w kościele prace, wybitny specjalista prof. dr hab. Szymski sugerował nawet konieczność likwidacji organów i zakup nowych. Były to raczej lata chude, więc ówczesny proboszcz, ksiądz kanonik Jan Szczepańczyk stanął wobec trudnego dylematu. Ostatecznie zwyciężyło umiłowanie staroci i oszczędność – podjęto decyzję o renowacji 60. letniego instrumentu. Remont i konserwacja, a także odnowy prospektu dokonał Jerzy Kendziur – Odon. Praca była żmudna i niełatwa, przy tym wykonywana „po partyzancku” nieoficjalnie. Doskonały efekt widzimy do dziś.
Kolejnego remontu instrumentu podjął się w 1992 roku Wiesław Worach – organista kościelny. Przez lata doprowadził go do takiego stanu, że już w 1998 roku jesienią odbyły się trzy koncerty organowe. Brzmienie tego zabytkowego instrumentu i zainteresowanie muzyką organową sprawiły, że wiosną 1999 roku rozpoczął się w kościele Chrystusa Króla cykl koncertów Świnoujskie Wieczory Organowe, I Festiwal Muzyczny w wykonaniu znakomitych organistów z kraju i zza granicy.
Organy jednak wymagały generalnego remontu. Gospodarz świątyni, wielki miłośnik muzyki organowej, ksiądz dziekan Kazimierz Sasadeusz zdecydował, że z uwagi na znakomitych, wybitnych artystów, występujących podczas Festiwalu, także organy muszą grać doskonale i, dzięki ofiarności parafian tego kościoła i koncertowej publiczności, w 2001 roku przeprowadzono generalny, bardzo kosztowny remont zabytkowych organów, by następne pokolenia organistów mogły cieszyć się mistrzowskim instrumentem.
Korweta
Prawdziwą ozdobą świnoujskiego kościoła Chrystusa Króla, przypominającą o morskim charakterze miasta, jest zawieszony model statku – korwety. W kościołach nadmorskich miejscowości tego rodzaju wota nie należą do rzadkości. Model taki jest zwykle darem kapitana lub armatora statku w podzięce za uratowanie życia żeglarzy i statku. Zdarzało się , że znajdujący się w opałach szyprowie ślubowali, iż po szczęśliwym z morza powrocie, złożą kościołowi w rodzinnej miejscowości dziękczynną ofiarę. Bardzo często ofiarodawca zawieszał w kościele wyobrażenie swego statku.
Z korwetą, zawieszoną w świnoujskim kościele, była jednak całkiem inna historia. W okresie wojen napoleońskich i zarządzonej przez Napoleona blokady portów kontynentalnych dla towarów angielskich (lata 1806 – 1813), pewien młody hamburski kupiec, a jednocześnie właściciel statku, Chrystian Heins, został zatrzymany przez francuskich kaprów. Postawiono mu zarzut, chyba słuszny, łamania blokady kontynentalnej i w związku z tym odprowadzono do portu Bordeaux. Wraz z wieloma innymi niemieckimi statkami i szyprami przez wiele miesięcy hamburski żeglarz setnie nudził się w przymusowej bezczynności. Nieraz miał wielką ochotę zostawić statek i czmychnąć do rodzinnego portu, ale oznaczałoby to utratę statku. Wraz z internowanym również bratem, skracali sobie godziny nudy wykonując model statku. Brat Christiana, cieśla okrętowy i tzw. „złota rączka”, zdecydował że wykonają makietę okrętu wojennego. O model nie musieli się trudzić, przecież cała flotylla francuskich okrętów cumowała w tym samym porcie. Przez wiele miesięcy, dużym nakładem pracy i cierpliwości powstawała miniatura francuskiej korwety.
Nie samą pracą człowiek jednak żyje. Hamburski szyper, chociaż był już mężczyzną dojrzałym, po trzydziestce, pozostawał w stanie bezżennym. Nic więc dziwnego, iż tematem rozmów braci była wolność i oczywiście wymarzona, piękna, wierna i gospodarna żona. Gdy model był już gotów, szyper przyrzekł ofiarować model kościołowi, w którym poślubi wymarzoną oblubienicę.
Dopiero jednak w 1813 roku po klęsce Napoleona, wolny wreszcie szyper Chrystian Heins mógł się wybrać w pierwszy handlowy rejs. Z Francji wypłynął z ładunkiem czerwonego wina. Portem docelowym było mu całkowicie nieznane Świnoujście.
Bywałemu w świecie żeglarzowi port ukazał się lichy. Pustawe nabrzeża, rzadko rozrzucone , małe domy, piaszczyste, pełne dołów i błota ulice, kilka podławych tawern. Ładunek rozładowywano niespiesznie, była więc okazja do nawiązania towarzyskich znajomości. Nie było to trudne, jako że było wówczas w zwyczaju, zapraszanie do tzw. dobrych domów, przybywających z dalekich portów i mórz kapitanów statków, jako honorowych gości i atrakcję nudnawych nieco wieczorów.
Tym sposobem szyper Chrystian Heins trafił do gościnnego salonu właściciela firmy handlującej kawą i herbatą – Martina Wagnera. Otoczony kręgiem zaciekawionych słuchaczy, opowiadał o trudach żeglugi, o długich miesiącach i latach przymusowego pobytu we Francji, o tamtejszych ludziach i zwyczajach. Już pierwszego wieczora zauważył, iż wyjątkowo uważnie , z wypiekami na całkiem ślicznej buzi, słucha jego opowieści córka gospodarza, trojga imion Hanna Charlotte Dorothea Wagner. Sercu starego kawalera to zainteresowanie miłym było , niż więc dziwnego, że doszło do drugiej, trzeciej i następnej wizyty, a potem to już rozkochany z wzajemnością szyper oświadczył się o rękę Dorothey. Oświadczyny, tak przez nadobną pannę, jak i jej rodzica przyjęte zostały nader życzliwie. Dokładnie 28 lipca 1814 roku w świnoujskim kościele odbyła się ceremonia zaślubin. Z zapisów w księdze kościelnej dowiedzieć się można było, że pan młody urodził się w miejscowości Stade i w chwili ożenku miał ukończone 37 lat. Jego żona była o 15 lat młodsza.
Wierny swemu przyrzeczeniu oblubieniec , za pozwoleniem uradowanego pastora, zawiesił w kościele model statku, nazywając go „vergissmannicht”, co oznacza „nie zapomina się”.
Model w świątyni przemieszczano kilkakrotnie. Kilkakroć też odświeżano go i remontowano. A para młoda? Wyjechali do Hamburga i z pewnością żyli długo i szczęśliwie. Poznali się wszak, pokochali i pobrali w szczęśliwym mieście Świnoujście.